sobota, 18 maja 2013

Księga Ubogich II

Jan Kasprowicz
Księga Ubogich II
  
Tą samą chodzę drogą, 
Ścieżkami temi samemi, 
Lata mnie spędzić nie mogą 
Z mej udeptanej ziemi. 
Upór mój budzi zdumienie 
Nawykłych do przemian oczu, 
Lecz ja się wałęsać nie lenię 
Po jednostajnym roztoczu. 
  
Tą percią idący, tym skrajem 
Smreczynowego lasu, 
Utartym witam zwyczajem 
Twórczą robotę Czasu. 

Tu, patrząc na latorośle, 
Na świeże gałązek końce, 
Szept, bywa, ku górze poślę: 
"O Tworzycielu, słońce!" 
  
Tu, z tego miejsca, najlepiej 
Śnieżyste widzę szczyty . 
I jak się nad nimi sklepi 
Strop niebios, błękitem kryty. 

Tu spod mych stóp się wyrywa 
Młodzieńcze kwiecie poziomki, 
Tam leży gałąź krzywa - 
Odłamał cios ją gromki. 

Odłamał zeszłego lata: 
Pamiętam dobrze tę burzę 
I z tajemnicą świata 
Chodzić się dalej nie nużę. 

Nie nużę się chodzić dalej 
Po jednej tej samej drodze: 
Znam, czego nie poznali 
Pospiesznych kroków wodze. 

Ta jedna licha drzewina - 
Nie trzeba dębów tysięcy! - 
Z szeptom się ku mnie przegina: 
"Jest Bóg i czegóż ci więcej?!" 

To małę, nędzne pacholę 
Prawi mi, patrząc w oczy: 
"W twym jednostajnym kole 
Wieczność wraz z tobą kroczy..." 

Tą samą chodzę drogą, 
Ścieżkami temi samemi, 
Lata mnie spędzić nie mogą 
Z mej udeptanej ziemi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz