Adam Mickiewicz
Golono,strzyżono
U
nas, kto jest niby chory,
Zwołuje zaraz
doktory;
Lecz czując się
bardzo słaby
Prosi chłopa
albo baby.
Ci ze swego
aptekarstwa
Potrafiają i
podagrze,
I chiragrze, i
głuchotom,
I suchotom, i
głupotom
Radzić. A i u
nich wszakże
Nie masz na upór
lekarstwa.
Mieszkał Mazur
blisko Zgierza,
Któremu zginęła
suka,
Straż domostwa i
spichlerza.
Gdy jej z żalem
i kłopotem
W okolicy całej
szuka,
Wróciła się
tydzień potem.
Ledwie poznał,
że to ona;
Bo była wpół
ogolona.
"O zbóje!
zeby ją skryli,
Używają takich
figli,
Że biedaczkę
wygolili!"
"Powiedz
raczej, że ostrzygli
- Robi mu uwagę
żona -
Bo psów nie
golą, lecz strzygą".
"A no
patrzajcies no mi go, -
- Odpowie Mazur z
przekąsem -
Jakaś ty mi dyć
uczona!
Mając gołe jak
pięść lice,
Chcesz nauczać
nas pod wąsem,
Co jest brzytwa,
co nozyce?
Przecież dobrze,
suko miła,
Ześ tu jest,
choć ogolona".
"I jam rada,
ze wróciła, -
- Odpowiada na to
żona -
Choć wróciła
ostrzyzona".
"A nasz pan,
co mu łysina
Przyświeca się
jak ta psina,
Myślisz, ze jest
postrzyzona?..."
"A wąsiki
ekonoma, -
- Odpowiada zaraz
żona -
Co mu wiszą jak
u soma,
A błyscą jak
namascone,
Sąć gólone czy
strzyżone?"
"Biez-ci
licho tego soma
I pana, i
ekonoma, -
- Dobroduszny
Mazur rzecze -
Dobrze, ze suka
jest doma,
Choć tak
szpetnie ogolona".
"Prawdę
mówisz, mój człowiecze,
Toć i jam się
ucieszyła
- Odpowiada zaraz
żona -
Ze się suka
powróciła,
Choć tak
szpetnie ostrzyzona".
"Głupiaś z
twymi nozycami!"
"I ty z
twoimi brzytwami!..."
"Ze golona,
przypatrzze się!"
"Ze
strzyzona, pokaze się!
A dyć-ze to
nierówne cięcie,
Co jak kosa trawę
siecze".
"A dyć to w
skórę zarznięcie,
Jak jak doktor...
aż krew ciecze".
Tak się kłócą
mąż i żona;
Miasto Zgierz
całe się zbiega,
A krzyk wkoło
się rozlega:
"Ogólona!"
"Ostrzyzona!"
Idzie sąsiad:
"Niechaj przyjdzie.
Niech się
wpatrzy i przekona".
Jedzie Żydi
"Podjedź no, Zydzie.
Czy golona, czy
strzyzona?"
Od Żyda aż do
plebana,
Od plebana aż do
pana,
Sprawa
zapieczętowana:
Co rzekł sąsiad,
i Żyd potwierdził,
Pleban przyznał,
to pan stwierdził:
Że wygrała
męska strona,
Że suka jest
ogolona.
Wracają do domu
strony,
Po drodze chłop
pyta żony:
Czy wyroku treść
pamięta?
Ona milczy jak
zaklęta.
U progu suka ich
wita;
"Pódź tu,
moja ogolona!"
- Woła mąż, na
to kobiéta:
"Pódź tu,
moja ostrzyzona!"
Mazur wściekł
się, już nie gada
Ani żonie
odpowiada,
Tylko wziąwszy
pod rękawki
Wlecze ją wprost
do sadzawki
I topi jak kadź
ogórków.
Ona, nie nawykła
nurków,
Już się
zachłysnęła nieraz;
On, trzymając za
ramiona,
Gnębi krzycząc:
"A no teraz;
Czy golona, czy
strzyzona?"
Biedaczka, ze
śmiercią w walce,
Czując skonu
paraliże,
Wytknęła tylko
dwa palce
I za odpowiedź
palcami,
Jakby dwiema
nożycami,
Mężowi pod
nosem strzyże.
Na ten widok
uciekł z wody.
Ona poszła do
gospody,
On się puścił
aż do Zgierza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz